Czarter jachtu bez pułapek – na co uważać przed podpisaniem umowy?

Czarter jachtu to coraz częściej wybierany sposób spędzania wakacji. Daje poczucie wolności, możliwość odkrywania nowych miejsc i kontakt z naturą, zazwyczaj bez tłumów, hotelowych kolejek i sztywnego grafiku. Wystarczy kilka kliknięć, żeby znaleźć wymarzony jacht, termin i ruszyć w rejs marzeń. Ale zanim postawisz stopę na pokładzie, warto spojrzeć na to, co podpisujesz.

Umowa czarterowa to nie tylko papier do odhaczenia „dla formalności”. To dokument, który może mieć realne konsekwencje – prawne, finansowe i organizacyjne. I choć istnieją dobre, sprawdzone wzorce umów (stosowane przez renomowane firmy czarterowe i brokerów), w praktyce – zwłaszcza na rynku lokalnym – wiele umów tworzonych jest na szybko lub kopiowanych z nieznanego źródła.

W efekcie czarterujący często nie wie, za co dokładnie płaci, co się stanie, jeśli coś się zepsuje albo jeśli pogoda pokrzyżuje plany. A to prosta droga do nieporozumień, nieprzyjemności… i zepsutych wakacji.  

Co dokładnie kupujesz  

Najczęstsze problemy to brak jasności co do tego, co obejmuje cena – zdarza się, że za sprzątanie końcowe, paliwo, opłaty portowe czy nawet pościel trzeba płacić osobno, choć czarterujący sądzili, że wszystko jest „w pakiecie”. Kiedy brakuje szczegółowego zestawienia, niespodziewane dopłaty mogą sięgnąć kilkuset euro.

Warto w takiej sytuacji zwrócić uwagę na to, czy umowa, którą podpisujesz faktycznie oddaje to, na co umawiasz się z armatorem. Jeśli z kolei nie wiesz co obejmuje usługa, którą kupujesz, dopytaj i zapisz to w umowie.  

Kaucja – zwracana czy nie 

Kolejna kwestia to kaucja. Zdarza się, że umowa nie precyzuje, kto i kiedy dokonuje jej rozliczenia, co oznacza „uszkodzenie” albo „bezszkodowy zwrot” i w jakim zakresie właściciel może ją potrącić. W efekcie nawet drobne rysy na burcie czy zgubiona kotwiczka mogą skończyć się brakiem zwrotu kilku tysięcy złotych. 

Umowa nigdy nie zabezpieczy 100% sytuacji. Możesz jednak zmniejszyć swoją niepewność, jeśli dodasz prosty zapis o tym, że kaucja podlega przepadkowi tylko do wysokości udokumentowanych i uzasadnionych kosztów usunięcia usterki. Możesz też dodać, że zwykłe zużycie (np. niewielkie rysy niewymagające żadnego działania) nie powoduje utraty kaucji. 

Gdy coś się zepsuje  

Inny częsty problem to brak informacji, co robić w przypadku awarii lub problemów z jachtem. Niedziałająca klimatyzacja? Zepsuta toaleta? Brak radia? Brak właściwego oświetlenia? Jeśli umowa milczy, trudno liczyć na obniżkę ceny lub jakiekolwiek wsparcie w trakcie rejsu. 

Jasne, umawiacie się na sprawny jacht, ale co z tego, jeśli jakiekolwiek środki może odzyskasz dopiero po skończonym urlopie. O wiele lepiej od razu zaplanować możliwe problemy. Nie wymieniaj ich wszystkich, po prostu dodaj, że jeśli jacht nie odpowiada standardom umówionym (czyli temu co uzgodniliście), to możesz żądać obniżenia ceny. Z kolei, jeśli jacht nie spełnia wymogów bezpieczeństwa, armator musi Tobie podstawić jacht taki sam lub o takim samym albo wyższym standardzie, albo oddać pieniądze i naprawić szkodę.   

Czy możesz zrezygnować z rejsu  

Ważna jest też kwestia anulowania czarteru. Umowy często nie przewidują sytuacji, w których czarterujący – z ważnych powodów – musi zrezygnować z rejsu. Brak elastyczności w takich przypadkach może oznaczać utratę całości wpłaconych środków, nawet przy dużym wyprzedzeniu. Pamiętaj, żeby określić do kiedy możesz zrezygnować i co się wtedy dzieje z wpłaconą zaliczką.  

Kto odpowiada za szkody wobec osób trzecich  

Warto też zwrócić uwagę na temat odpowiedzialności cywilnej czyli kto odpowiada za szkody wyrządzone osobom trzecim. Czasem czarterujący ponosi taką odpowiedzialność, choć nie jest świadomy, że jacht nie ma odpowiedniego ubezpieczenia OC albo jacht casco. To z pozoru drobiazg, ale w przypadku wypadku w porcie lub kolizji może oznaczać bardzo wysokie koszty. 

📌 Kwestie ubezpieczenia (OC, casco, kaucja ubezpieczeniowa) omówimy dokładniej w osobnym materiale.

Ukryte koszty i opłaty „drobne”  

Niepokojące bywają też opłaty, które pojawiają się dopiero po podpisaniu umowy – np. VAT, sprzątanie, serwis portowy. Cena końcowa może wtedy wzrosnąć nawet o 20–30% względem tego, co ustalono wcześniej mailowo czy telefonicznie. 

Niech umowa dokładnie określa – wprost albo przez odesłanie do załączonego cennika, ile i za co musisz zapłacić. To na pewno musisz już wiedzieć przy jej podpisywaniu.  

Umowa tylko dla właściciela 

Czasami umowa zawiera zapisy bardzo jednostronne – np. właściciel może bezkarnie zmienić jacht lub anulować czarter, ale czarterujący ma surowe kary za każdą zmianę. Taki brak równowagi to sygnał ostrzegawczy. 

Bez protokołu ani rusz 

Wreszcie: zbyt często zapomina się o spisaniu stanu technicznego jachtu przy odbiorze. Brak dokumentacji zdjęciowej, brak protokołu, brak spisu wyposażenia – wszystko to działa później na niekorzyść czarterującego, jeśli właściciel stwierdzi „nowe” uszkodzenia. 

Protokół daje bezpieczeństwo obu stronom, więc wszystkim powinno zależeć na jego podpisaniu. Dla pewności zawsze zrób szczegółowe zdjęcia jachtu w dacie jego odbioru i zdania.  

To nie zniechęcanie – to ostrzeżenie 

Czy to wszystko oznacza, że nie warto czarterować jachtu? Wręcz przeciwnie. To jeden z najlepszych sposobów na wakacje – pod warunkiem, że jesteśmy świadomi, na co się piszemy. 

Jeśli jacht czarterujesz na Morzu Śródziemnym, jest duża szansa, że armator albo broker będzie korzystał ze sprawdzonych wzorców (np. MYBA Charter Agreemeny). Jednak nawet to nie zwalnia Cię z obowiązku zapoznania się z umową. Pamiętaj, że nieznajomość prawa, także tego wynikającego z umów, szkodzi.   

Wykorzystaj checklistę przed podpisaniem umowy czarterowej 

A na koniec, sprawdź naszą checklistę. Na pewno Ci się przyda! 

🔲 Czy wiesz dokładnie, co obejmuje cena (a co jest dodatkowo płatne)?
🔲 Czy masz opis procedury odbioru i zdania jachtu oraz zasad zwrotu kaucji?
🔲 Czy umowa zawiera kontakt do osoby odpowiedzialnej za awarie lub reklamacje?
🔲 Czy wiesz, co się stanie, jeśli zrezygnujesz z czarteru?
🔲 Czy jacht ma ważne ubezpieczenie OC, jacht casco?
🔲 Czy musisz mieć jakieś dodatkowe ubezpieczenie – OC skippera?
🔲 Czy znasz wszystkie dodatkowe koszty (VAT, sprzątanie, serwis portowy)?
🔲 Czy umowa jest „symetryczna” – czy obowiązki i prawa są po obu stronach?
🔲 Czy przy odbiorze będzie protokół i dokumentacja stanu technicznego jachtu?

Z dna morskiego na plac budowy – jak uprościć proces wykorzystywania refulatu

Wielkoskalowe inwestycje infrastrukturalnezwłaszcza budowa nowych portów, terminali kontenerowych czy sztucznych nabrzeżypochłaniają gigantyczne ilości surowców takich jak piasek, żwir i kamień.  

Coraz częściej w branży mówi się jednak o zastąpieniu części tych materiałów tzw. refulatemurobkiem wydobywanym przy okazji pogłębiania torów wodnych, akwenów portowych i podejść do portów.

Choć brzmi to technicznie, w praktyce chodzi o naturalny, często dobrze uziarniony piasek (lub mieszankę piasku i żwiru), który pod względem parametrów inżynierskich może świetnie sprawdzić się jako „wypełniacz” przy budowie współczesnych obiektów hydrotechnicznych.

Problem w tym, że droga refulatu z dna morza na plac budowy jest dziś daleka od prostej.

Zanim pierwsza łyżka koparki (a właściwie czerpaka pogłębiarki) trafi na teren inwestycji, inwestor musi pokonać gęstą sieć regulacji:

  • od prawa geologicznego i górniczego,
  • przez ustawę o obszarach morskich RP,
  • po przepisy dotyczące odpadów oraz ocen oddziaływania na środowisko.

W efekcie inżynierowie i prawnicy mówią jednym głosem:

– nawet gdy refulat jest jakościowo „idealny”, bariery formalne potrafią zniweczyć ekonomiczny sens jego użycia.

Przyjrzyjmy się zatem krok po kroku obowiązującym dziś regułom gry:

  • kto formalnie włada urobkiem,
  • kiedy staje się on kopaliną, kiedy odpadem, a kiedy pełnoprawnym surowcem budowlanym.

Analizujemy również, jakie zmiany ustawowe i wykonawcze mogłyby realnie odblokować refulat dla inwestycji portowych.

Bez ryzyka dla środowiska, budżetu państwa ani zasad pomocy publicznej.

Refulat – co to w ogóle jest i dlaczego bywa problematyczny

Refulat to urobek, który powstaje w trakcie pogłębiania dna morskiego, rzek lub innych akwenów, a więc operacji niezbędnych, by współczesne statki o coraz większym zanurzeniu mogły swobodnie wchodzić do portów i manewrować w basenach portowych.

Z geologicznego punktu widzenia jest to mieszanina piasku, żwiru, frakcji pylasto‑iłowych, a nierzadko również osadów, w których mogą akumulować się metale ciężkie lub inne związki chemiczne pochodzące z działalności człowieka.

Dlatego każdorazowo przed jego wykorzystaniem konieczna jest dokładna charakterystyka składu mineralogicznego i chemicznego, aby wykluczyć ryzyko środowiskowe.

Jeżeli badania wskazują, że refulat nie stanowi zagrożenia dla ekosystemu, staje się atrakcyjnym surowcem budowlanym. Zarówno ekonomicznie – bo nie trzeba go dowozić z lądu, jak i ekologicznie – bo ogranicza się ślad węglowy transportu oraz wydobycie kopalin lądowych.

Urobek z prawnej perspektywy

Z perspektywy prawa refulat należy jednak traktować bardzo ostrożnie.

Urobek wydobyty z dna morskiego jest własnością Skarbu Państwa, a w jego imieniu gospodarują nim właściwi dyrektorzy urzędów morskich. To oni odpowiadają nie tylko za bezpieczeństwo żeglugi, ale też za gospodarkę piaskiem morskim.

W praktyce oznacza to, że każda tona urobku jest mieniem publicznym i podlega ścisłej kontroli.

Jeżeli prace pogłębiarskie prowadzi sam urząd morski – tak jak miało to miejsce w 2024 roku, gdy Urząd Morski w Gdyni pogłębiał tor podejściowy do Ustki i prowadził refulację pobliskich plaż – powstały materiał trafia z reguły na wskazane klapowisko lub od razu na plażę, lecz nie można go przekazać bezpośrednio prywatnemu inwestorowi.

Przepisy nie przewidują bowiem trybu, w którym mienie Skarbu Państwa, jakim jest urobek, mogłoby zostać „odsprzedane” lub „przekazane” przedsiębiorcy bez procedur.

Skalę problemu najlepiej ilustruje przykład rozbudowy terminalu kontenerowegoBalticHub. Aby zbudować nowy terminal T3 i zalądowić 36ha akwenu, inwestor potrzebował ok.4,3mlnm³ piasku o ściśle określonych parametrach geotechnicznych.

Teoretycznie materiał ten mógłby pochodzić z prowadzonych równolegle prac pogłębiarskich w ZatoceGdańskiej, lecz w praktyce było to niemożliweUrządMorski nie ma uprawnienia do bezpośredniej sprzedaży surowca budowlanego. Tymczasem budowa postępowała, a inwestor musiał w krótkim czasie znaleźć setki tysięcy ton wypełnienia z innych źródeł.

Na przeciwległym krańcu wybrzeża, w Szczecinie, sytuacja wyglądała odmiennie. Prywatny właściciel terminalu do przeładunku metanolu prowadził pogłębianie nabrzeża w pasie 30m od linii brzegowej. I - za zgodą Dyrektora UrzęduMorskiego w Szczecinie – natychmiast wykorzystywał wydobyty refulat do rozbudowy własnej infrastruktury. Urząd racjonalnie uznał, że materiał pozostaje w granicach terenu przedsiębiorstwa, które ma prawo władać również pasem wody do 30m od nabrzeża, więc poza standardowymi uzgodnieniami środowiskowymi nie wprowadzono dodatkowych ograniczeń.

Oba przypadki pokazują, że pozyskiwanie i wykorzystywanie refulatu nie jest uregulowane w jednolity sposób.

Brakuje ustawowej definicji refulatu i jasnych procedur wskazujących, czy stanowi on własność Skarbu Państwa, a jeśli takna jakich zasadach można przekazywać go podmiotom prywatnym. 

Wątpliwości nie budzą jedynie transakcje między jednostkami publicznymi. Gdy UrządMorski w Szczecinie pogłębiał tor wodny, bez przeszkód przekazał urobek Zarządowi Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Taka wymiana wewnątrz podmiotów SkarbuPaństwa nie rodzi problemów z ekwiwalentnością ani z wyceną materiału.

Jednak w przypadku firm prywatnych natychmiast pojawiają się kwestie:

  • ceny,
  • ryzyka niedozwolonej pomocy publicznej,
  • odpowiedzi na pytanie, dlaczego to właśnie dana spółka – a nie inna – otrzymała (nawet odpłatnie) refulat.  

Problem koncesjonowania wydobycia urobku

Kolejną przeszkodą jest to, że urobek morski – zgodnie z ustawą Prawo geologiczne i górnicze – jest traktowany jak każda inna kopalina. Oznacza to, że jego wydobycie w celu osiągnięcia korzyści gospodarczej wymaga uzyskania koncesji geologiczno‑górniczej. Aby jednak ubiegać się o koncesję, podmiot musi dysponować tytułem prawnym do nieruchomości, a w przypadku dna morskiego administracja terenami należy do urzędów morskich, które same nie prowadzą działalności gospodarczej.

W efekcie prywatny inwestor, nawet gdyby posiadał flotę pogłębiarek i laboratoria badawcze, nie ma narzędzia, by legalnie wydobyć urobek z toru wodnego prowadzonego przez urząd morski i przenieść go na swoją inwestycję.

Jeśli urobek nie może zostać zagospodarowany w bezpośrednim sąsiedztwie, trafia na wyznaczone klapowisko, czyli miejsce odkładu. Z biegiem lat takie pola tworzą rozległe sztuczne ławice, które teoretycznie mogłyby służyć jako „bank” materiału dla przyszłych projektów hydrotechnicznych, lecz ponowne pobranie złoża wymagałoby nowej koncesji i pełnej procedury oceny oddziaływania na środowisko. W rezultacie piasek, który już raz został wydobyty i przetransportowany, najczęściej pozostaje w klapowisku na dziesięciolecia.

Rynek zdaje sobie sprawę z tej luki prawnej, dlatego jedynym efektywnym sposobem pozyskiwania dużych ilości kruszywa morskiego pozostaje klasyczna działalność górnicza pod pełną koncesją.  

Tutaj pojawia się prywatna spółka  –  chyba jedyny przedsiębiorca w Polsce, który uzyskał długoterminowe koncesje na eksploatację złóż „Południowa Ławica Środkowa” i „Zatoka Koszalińska”.  

Procedura koncesyjna trwała około ośmiu lat i wymagała szeregu wierceń geologicznych, kompleksowych raportów środowiskowych, uzgodnień z administracją morską i organami ochrony przyrody.

Dzięki temu firma dysponuje dziś zasobem ponad siedemdziesięciu milionów ton kruszywa morskiego. Do jego pozyskiwania wykorzystywana jest pogłębiarka DC Orisant (zbudowana w 2018 roku jednostka typu TSHD o długości 142 metrów i spalinowo‑elektrycznym napędzie), która na bieżąco odsiewa materiał i odprowadza do ładowni wyłącznie frakcję żwirową o założonym granulometrze.

Kosztowna działalność wydobywcza

Jakość wydobywanego kruszywa z dna morskiego jest bardzo wysoka. Dzięki naturalnemu płukaniu osadów w wodzie morskiej materiał jest pozbawiony zanieczyszczeń organicznych, charakteryzuje się dobrą wytrzymałością na miażdżenie i wysoką mrozoodpornością, co czyni go idealnym do betonów konstrukcyjnych, mieszanek bitumicznych i robót hydrotechnicznych. Struktura złoża powoduje, że udział frakcji grubych, czyli kamieni i grubego żwiru, wynosi około osiemdziesięciu procent, a frakcje piaskowe jedynie dwadzieścia procent, co jest dokładnym odwróceniem proporcji typowych żwirowni lądowych.

Nie zmienia to faktu, że wydobycie morskie jest kosztowne. Pogłębiarka klasy DC Orisant to pływająca fabryka, której utrzymanie i amortyzacja wymagają znaczących nakładów. Statek musi pokonywać około dziewięćdziesiąt mil morskich między złożem a portem rozładunku, a każde wejście do portu wiąże się z opłatami i skomplikowaną logistyką.

Co więcej, brak realnej konkurencji sprawia, że ceny kruszywa morskiego utrzymują się na wysokim poziomie. Mimo to inwestorzy portowi i tak preferują ten materiał, bo alternatywą jest dowóz kilku milionów metrów sześciennych piasku drogą lądową, a to generowałoby tysiące kursów ciężarówek, korki i emisję CO₂.

W Europie Zachodniej eksploatacja złóż morskich ma długą tradycję.

Największym producentem jest Wielka Brytania, a za nią plasują się Dania, Holandia i Belgia. Polska dopiero buduje ten segment rynku, wydobywając obecnie do miliona ton kruszywa rocznie. Ale nawet przy większej skali wydobycia w Polsce zaspokoiłoby to około połowy zapotrzebowania budowlanego Pomorza w okresach wysokiej koniunktury.

Wysoka cena surowca, brak alternatywnych dostawców i formalna niemożność pozyskania refulatu bezpośrednio od urzędów morskich sprawiają, że inwestorzy portowi znajdują się między młotem a kowadłem.

Albo korzystają z drogiego, lecz natychmiast dostępnego kruszywa z koncesji komercyjnej, albo ponoszą ogromne koszty transportu lądowego.

Dopóki ustawodawca nie stworzy jasnych reguł, które pozwolą urzędom morskim legalnie sprzedawać lub gospodarować urobkiem – np. na drodze przetargu – refulat pozostanie paradoksalnie materiałem deficytowym. A przecież leży tuż pod naszymi stopami, a właściwie pod kilkunastoma metrami wody.

Refulat jako odpad – jeszcze jeden problem prawny

Z chwilą, gdy analizy wykazują przekroczenie dopuszczalnych stężeń metali ciężkich, czy związków ropopochodnych, refulat staje się odpadem (w rozumieniu ustawy z14grudnia2012r.oodpadach).

Ten status uruchamia pełną kaskadę obowiązków administracyjnych.

Po pierwsze materiał musi trafić do podmiotu posiadającego decyzję na przetwarzanie, a więc na rodzaj odzysku oznaczony symbolem R5 – „recykling lub odzysk innych nieorganicznych materiałów”. Dopiero tam, pod nadzorem Inspekcji Ochrony Środowiska, przeprowadza się proces oczyszczania, odsiewania i stabilizacji, którego finalnym efektem ma być kruszywo spełniające normy budowlane.

Sama procedura utraty statusu odpadu jest wieloetapowa. Laboratorium akredytowane musi sporządzić pełny profil fizykochemiczny urobku. Jeżeli jakakolwiek wartość przekroczy limity określone w rozporządzeniu Ministra Klimatu z 2stycznia 2020r. wsprawie katalogu odpadów i wytycznych HELCOM, materiał pozostaje odpadem i nie może być nigdzie wykorzystany, tylko zutylizowany.

Dopiero uzyskanie wyników mieszczących się w normach otwiera drogę do wniosku o utratę statusu odpadu, który składa się łącznie z projektem technologii odzysku, charakterystyką końcowego produktu, planem monitoringu jakości i oświadczeniem, że kruszywo będzie trafiać do ściśle określonych zastosowań budowlanych.

Inwestorzy muszą zatem nie tylko badać kruszywo, lecz także weryfikować, czy dostawca dysponuje decyzją na przetwarzanie odpadów wydaną na podstawie ustawy o odpadach. Brak aktualnego zezwolenia oznacza ryzyko kar administracyjnych oraz odpowiedzialności solidarną za potencjalną szkodę w środowisku.

Dopóki nie powstanie dedykowane rozporządzenie dla morskiego urobku, procedura odzysku pozostanie najwęższym gardłem w łańcuchu dostaw kruszyw do dużych inwestycji hydrotechnicznych i portowych.

Samodzielne pozyskiwanie refulatu przez inwestora budującego terminal

W przypadku, gdy firma odpowiedzialna za budowę portowego terminalu chciałaby sama pozyskiwać refulat z pogłębiania dna morskiego i wykorzystywać go do swojej inwestycji, w zasadzie jest to niemożliwe.

Po pierwsze, firma musiałaby w pierwszej kolejności wygrać przetarg na prace pogłębiarskie w danym obszarze. To samo w sobie jest wyzwaniem. Takie przedsięwzięcia są dużymi inwestycjami i wymagają specjalistycznego sprzętu oraz doświadczenia w realizacji prac hydrotechnicznych.

Po drugie, taka firma musiałaby zapewnić odpowiednie zasoby kadrowe, organizacyjne oraz narzędziowe, które umożliwiłyby przeprowadzenie takiego projektu w sposób zgodny z przepisami prawa. Tylko firma posiadająca odpowiednią wiedzę, doświadczenie i sprzęt byłaby w stanie przeprowadzić takie prace w sposób profesjonalny i zgodny z obowiązującymi normami ochrony środowiska. Jednocześnie byłaby odpowiedzialna za budowę terminalu, co także jest jeszcze bardziej angażującym przedsięwzięciem.

Po trzecie, firma musiałaby udowodnić ekwiwalentność świadczeń w procesie pobierania refulatu i jego późniejszego wykorzystania w ramach realizowanej inwestycji.

Ponadto, istotnym zagadnieniem jest również kwestia pomocy publicznej. W przypadku pozyskiwania refulatu przez firmę budującą terminal, istnieje ryzyko, że może to zostać uznane za nieuzasadnioną pomoc publiczną ze strony Skarbu Państwa. A to może generować dodatkowe procedury kontrolne, mające na celu wykluczenie nieprawidłowości.

Okazuje się, że decyzja o wykorzystywaniu refulatu z pogłębiania dna morskiego przez tę samą firmę, która realizuje projekt budowlany, jest bardzo utrudniona.

Ostatecznie, przedsiębiorstwa budujące np. terminale, pozyskują piasek ze źródeł lądowych i firm komercyjnych.

Propozycje zmian w przepisach prawnych

Aby uprościć i przyspieszyć proces wykorzystania refulatu w budowie terminali oraz innych inwestycjach infrastrukturalnych, konieczne jest wprowadzenie szeregu zmian prawnych. 

W szczególności, trzeba uwzględniać usprawnienie procedur administracyjnych oraz klarowne określenie zasad, które umożliwią wykorzystanie refulatu w sposób efektywny i zgodny z normami ochrony środowiska.

Poniżej kilka naszych sugestii:

   1.  Stworzenie dedykowanego rozporządzenia dotyczącego refulatu

Konieczne byłoby opracowanie szczegółowego rozporządzenia, które w sposób jednoznaczny określi procedurę przekształcania refulatu w materiał budowlany.

Przepisy te powinny obejmować m.in. normy jakościowe, procesy odzysku oraz wymagania systemowe.

Warto przy tym odwołać się do analogicznych regulacji dotyczących innych materiałów odpadowych, takich jak destrukt asfaltowy.

Takie rozporządzenie mogłoby zdefiniować standardy jakościowe, np. dopuszczalny poziom zanieczyszczeń w refulacie oraz określić szczegółowe procesy oceny i monitoringu.

   2.  Nadanie specjalnych uprawnień urzędom morskim do sprzedaży refulatu

Urzędy Morskie, jako instytucje odpowiedzialne za zarządzanie obszarami morskimi w Polsce, powinny uzyskać specjalne uprawnienia do sprzedaży wydobytego refulatu lub jego przekazywania na innej podstawie prawnej.

Dziś brak takich regulacji skutkuje tym, że nie można przekazać urobku inwestorom prywatnym w sposób w pełni legalny. A to blokuje efektywne wykorzystanie refulatu w budowie infrastruktury portowej.

Przykładem zmiany może być nowelizacja ustawy z dnia 21 marca 1991 r. o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej.

   3.  Uproszczenie procedur administracyjnych

Aktualne procedury związane z uzyskiwaniem koncesji na wykorzystanie refulatu są czasochłonne i skomplikowane. Procesy administracyjne związane z pozyskaniem odpowiednich zezwoleń na jego wydobycie, transport czy wykorzystanie w budownictwie często trwają od kilku miesięcy do kilku lat, co znacznie wydłuża czas realizacji inwestycji.

Należy wprowadzić jednolitą procedurę, która obejmowałaby wszystkie etapy:

  • od uzyskania zezwolenia na usunięcie refulatu z wód,
  • przez ocenę oddziaływania na środowisko,
  • po decyzję o jego odzysku.

Takie postępowanie mogłoby być realizowane w ramach jednego organu administracyjnego, co znacznie przyspieszyłoby procesy i zminimalizowało biurokratyczne opóźnienia.   

   4.  Wprowadzenie jasnych kryteriów klasyfikacji refulatu

Obecnie nie ma jednoznacznych kryteriów określających moment, w którym refulat przestaje być odpadem, a zaczyna być traktowany jako materiał do odzysku. W związku z tym dobrym pomysłem wydaje się opracowanie szczegółowych kryteriów klasyfikacji refulatu, które umożliwią jego szybsze uznanie za materiał budowlany.

Takie przepisy powinny jasno określać, kiedy refulat przestaje być odpadem w rozumieniu prawa ochrony środowiska, a staje się materiałem, który można wykorzystać w budownictwie.

Kryteria te mogłyby obejmować minimalne wymagania dotyczące jakości refulatu, np. dopuszczalne stężenia metali ciężkich, zanieczyszczeń organicznych i chemicznych, a także procedury monitoringu w trakcie i po wykorzystaniu materiału w inwestycjach.

Wprowadzenie tych zmian pozwoli na bardziej efektywne wykorzystanie refulatu, co z jednej strony obniży koszty inwestycji infrastrukturalnych, a z drugiej przyczyni się do bardziej zrównoważonego zarządzania zasobami naturalnymi i ochrony środowiska.

Podsumowanie

Wykorzystanie refulatu z pogłębiania dna morskiego w budowie terminali portowych oraz innych inwestycji infrastrukturalnych stanowi znaczący potencjał zarówno z ekonomicznego, jak i ekologicznego punktu widzenia.

Refulat, będący urobkiem powstającym podczas pogłębiania torów wodnych, zawiera różne materiały, takie jak piasek, muł, żwir, które mogą być użyteczne w budownictwie, o ile spełniają odpowiednie standardy jakościowe.

Jednak proces wykorzystania refulatu w Polsce napotyka szereg trudności prawnych i administracyjnych, które znacząco wydłużają czas realizacji inwestycji i podnoszą koszty. Związane są one przede wszystkim z klasyfikowaniem refulatu jako odpad, co wiąże się z koniecznością przejścia przez czasochłonne i kosztowne procedury odzysku.

Brak dedykowanych przepisów dotyczących statusu „produktu ubocznego” oraz niejednoznaczne regulacje utrudniają przekształcenie refulatu w materiał budowlany.

Istotnym wyzwaniem jest również status prawny refulatu, który jako własność Skarbu Państwa znajduje się pod Zarządem Urzędów Morskich. W wyniku tego, Urzędy Morskie, mimo iż odpowiadają za gospodarkę morską, nie mają uprawnień do bezpłatnego przekazywania lub sprzedaży wydobytego refulatu inwestorom prywatnym.

Dodatkowo, komercyjne wydobycie urobku z dna morskiego wymaga koncesji, co stwarza dodatkowe bariery w dostępie do tego materiału.

Niemniej, wydaje się, że przy dobrej woli organów administracji państwowej można ten temat dosyć zgrabnie i efektywnie uregulować z korzyścią dla wszystkich podmiotów biorących w portowych inwestycjach.

Polboat Yachting Festival 2025

24–27 lipca, jak co roku, wzięliśmy udział w 6. edycji Polboat Yachting Festival w Gdyni.

To największe wydarzenie jachtowe w Polsce zgromadziło tym razem ponad 100 wystawców! Zaprezentowano 120 jednostek pływających, w tym odbyło się aż 25 premier nowych modeli, m.in. Galeon 620 Fly, Delta 48 Coupe, Princess Y73, Maxus 30, Northman 1300 Trawler czy Parker 850 Voyager.

Podczas festiwalu spotkaliśmy się z przedstawicielami branży, klientami oraz pasjonatami jachtingu. Omawialiśmy bieżące wyzwania przemysłu jachtowego w Polsce i podzieliliśmy się refleksjami na temat przyszłości branży.

Rozmawialiśmy m.in. o:

  • niepewności związanej z wojną celną na linii USA–UE,
  • spadku zamówień nowych jednostek,
  • potrzebie dobrego przygotowania polskich stoczni do trudniejszych czasów,
  • roli rzetelnych dealerów i profesjonalnej obsługi klienta,
  • wzrostu znaczenia sztucznej inteligencji w branży,
  • innowacyjności i kwestiach środowiskowe.

Dziękujemy naszym partnerom z Pantaenius za nasz wspólny piątkowy event dla wystawców! I gratulujemy organizatorom – Polskiej Izbie Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych: Polboat, z prezesem Michałem Bąkiem na czele, za kolejną znakomitą edycję największej polskiej branżowej imprezy na wodzie.

Cieszymy się, że mogliśmy być częścią tego prestiżowego wydarzenia i podzielić się naszą wiedzą oraz doświadczeniem.

Załoga Zbroja Adwokaci na Polboat Yachting Festival 2025Patryk Zbroja, Małgorzata Wojtysiak, Sandra Murawska, Anita Sienkiewicz-Zbroja, Maciej Janicki, Jakub Rodziewicz.

Do zobaczenia za rok!

Wyposażenie jachtów a rejon żeglugi – konsekwencje prawne i praktyczne aspekty 

W poprzednim artykule poruszyliśmy temat inspekcji technicznych i przeglądów jachtów powyżej 15 metrów długości kadłuba, pływających pod polską banderą (link). Omówiliśmy obowiązki właścicieli w zakresie dokumentacji, przygotowania technicznego i uzyskania Świadectwa Klasy i Karty Bezpieczeństwa.  

Kontynuując temat bezpieczeństwa i legalności eksploatacji jachtów morskich, w tym artykule podejmujemy kwestie wyposażenia jachtów w zależności od ich długości i przypisanego rejonu żeglugi, które mają istotne znaczenie dla dopuszczenia jednostki do eksploatacji na konkretnym akwenie.   

Rejony żeglugi – podział i znaczenie  

Rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 28 lutego 2012 r. (obecnie Ministerstwo Infrastruktury) określa pięć rejonów pływania dla jachtów morskich:

  • rejon T – akweny treningowe i portowe,
  • rejon 1 – żegluga osłonięta (do 6 Mm od brzegu),
  • rejon 2 – żegluga przybrzeżna (do 20 Mm),
  • rejon 3 – żegluga pełnomorska (do 200 Mm),
  • rejon 4 – żegluga oceaniczna (bez ograniczeń).

Dopuszczenie jachtu do danego rejonu żeglugi zależy nie tylko od jego kategorii projektowej, ale też od długości, stanu technicznego oraz kompletności i zgodności wyposażenia z wymaganiami dla danego obszaru pływania. Rejon żeglugi musi być zgodny z faktycznymi możliwościami jednostki, co często jest weryfikowane podczas inspekcji bezpieczeństwa i przeglądów technicznych.   

Kategoria projektowa a rzeczywiste możliwości żeglugi 

Wielu armatorów wychodzi z założenia, że posiadanie jachtu oznaczonego kategorią projektową A (oceany) lub B (pełne morze) automatycznie pozwala na eksploatację jednostki w dowolnym rejonie żeglugi. Niestety, jak wskazuje praktyka oraz przepisy rozporządzenia, sama kategoria projektowa nie zawsze wystarcza. 

Dla przykładu – jachty o długości kadłuba powyżej 15 metrów, które mają formalną możliwość żeglugi oceanicznej, muszą być dodatkowo wyposażone zgodnie z przepisami przewidzianymi dla Rejonu 4. Brak niezbędnych urządzeń takich jak EPIRB, SART, odpowiednia tratwa ratunkowa czy nawet radar, może skutkować niedopuszczeniem jachtu do eksploatacji na takim akwenie.  

Wyposażenie a długość jachtu 

Rozporządzenie różnicuje wymagania w zależności od długości jachtu. Dla jednostek poniżej 24 metrów stosuje się wymagania z Załącznika nr 1, a dla jednostek 24 m i dłuższych – Załącznik nr 2. 

Warto zaznaczyć, że niektóre wymagania mogą być obowiązkowe dopiero od określonej długości – np. wymóg posiadania radaru dotyczy jachtów o długości co najmniej 20 m, a system automatycznej identyfikacji AIS – jednostek o pojemności brutto 300 i więcej (choć zalecany jest również dla mniejszych). 

Z kolei dla jednostek krótszych (do 15 m), które dobrowolnie nie poddały się inspekcji – przepisów w wielu przypadkach nie stosuje się. W praktyce jednak nawet mniejsze jednostki, chcąc uczestniczyć w żegludze oceanicznej, muszą posiadać odpowiednie środki ratunkowe, radiowe, przeciwpożarowe oraz wyposażenie nawigacyjne.   

Znaczenie wyposażenia radiowego i awaryjnego 

W poprzednim artykule podkreślaliśmy konieczność posiadania nadajnika EPIRB dla jachtów planujących pływanie w odległości ponad 20 mil morskich od brzegu. Rozporządzenie stanowi jasno – EPIRB jest wymagany w Rejonach 3 i 4, a także w Rejonie 2 w przypadku większych jednostek lub żeglugi nocnej. 

Podobnie obowiązkowy jest SART lub AIS-SART w żegludze oceanicznej, a także system DSC i możliwość odbioru prognoz pogody. Niedopełnienie tych wymagań powoduje, że nie jest możliwe pozytywne zakończenie inspekcji bezpieczeństwa i uzyskanie Karty Bezpieczeństwa. I to nawet jeśli jednostka ma kategorię projektową, która pozwala na pływanie na oceanie.   

Praktyczne konsekwencje dla armatorów 

Weryfikacja rejonu żeglugi i wyposażenia ma znaczenie nie tylko w kontekście zgodności z przepisami, ale też dla ubezpieczycieli, organów portowych i potencjalnych inspekcji zagranicznych. Brak prawidłowego wyposażenia może skutkować odmową wypłynięcia z portu, a nawet zatrzymaniem jednostki do czasu spełnienia wymogów.

Dla armatorów planujących dalekomorskie rejsy, warto z wyprzedzeniem skonsultować się ze specjalistą lub towarzystwem klasyfikacyjnym, aby zawczasu doposażyć jednostkę do wymaganego standardu.   

Podsumowanie

Rejon żeglugi, długość jachtu i kompletność wyposażenia są ze sobą ściśle powiązane. Niezależnie od formalnej kategorii projektowej, brak odpowiedniego wyposażenia może uniemożliwić legalną eksploatację jednostki na wybranym akwenie.

Warto pamiętać, że posiadanie odpowiedniego sprzętu bezpieczeństwa, np. urządzenia AIS (System Automatycznej Identyfikacji), nie tylko zwiększa bezpieczeństwo na morzu, ale w niektórych rejonach może znacznie przyspieszyć akcję ratowniczą. W praktyce, jednostka wyposażona w AIS-SART może zostać zauważona przez statek handlowy lub SAR nawet w trudnych warunkach pogodowych. Z kolei odpowiednio dobrany radar z funkcją MARPA potrafi zidentyfikować i śledzić do 10 celów jednocześnie, co bywa nieocenione przy manewrowaniu nocą lub we mgle.

Wiele elementów wyposażenia takich jak tratwy ratunkowe, radiopławy EPIRB czy gaśnice wymaga nie tylko posiadania, ale także regularnych przeglądów, certyfikatów i atestów. Zaniedbanie tych kwestii może skutkować unieważnieniem inspekcji bezpieczeństwa lub – co gorsza – realnym zagrożeniem życia podczas rejsu.

Dlatego zachęcamy każdego właściciela jachtu, który planuje żeglugę poza rejonem portowym, do skorzystania z pomocy profesjonalnego doradcy lub inspektora technicznego. Często już jedno spotkanie lub audyt przygotowawczy pozwala uniknąć wielu błędów, które na późniejszym etapie generują niepotrzebne koszty i stres. Bezpieczeństwo zaczyna się na lądzie – od właściwego planowania i decyzji.

Dostosowanie jachtu do wymogów określonych w rozporządzeniu to nie tylko obowiązek prawny, ale przede wszystkim gwarancja bezpieczeństwa dla załogi i pasażerów. Warto pamiętać, że przygotowanie do sezonu żeglarskiego to nie tylko kontrola techniczna, ale także dokładna analiza i aktualizacja wyposażenia zgodnie z rejonem żeglugi.